Na scenie Teatru Kameralnego w Sopocie w niedzielny wieczór pojawiło się blond bóstwo - sekretarka. Bardzo sexy. Mówi z niemieckim akcentem. Co to za aktorka? - szeptali widzowie. Akcja dzieje się w Anglii, tymczasem któryś z bohaterów wybiera się do Sopotu... Tego dnia wszystko mogło się zdarzyć. Grano bowiem setne przedstawienie farsy "Nie teraz, kochanie". Wiele osób odeszł sprzed kasy z kwitkiem, a kasjerka Jola Zdunek sprzedała miejsca siedzące na parapecie. - Zawsze są tłumy - zapewnia bileterka Urszula Lubocka. Wśród fanów sztuki - Anna Tułodziecka. Ogląda sztukę po raz siódmy. - Jest świetna, a aktorzy są do "zjedzenia" - zapewnia. Niesforni widzowie oklaskami i śmiechem przeszkadzają w akcji. Bo cóż zabawniejszego od zdradzającego męża, którego żona wraca z wakacji zbyt wcześnie, i pięknych pań biegających po scenie w bieliźnie. Filigranowa Joanna {#os#1631}Kreft-Baka{/#} nie rozbiera się, ale też gra k
Tytuł oryginalny
Rozebrane kochanki
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Bałtycki + Wieczór Wybrzeża Nr 41