EN

2.06.1964 Wersja do druku

Róża polskiej martyrologii

Pokazanie na scenie w dzisiejszym teatrze "Róży" Żeromskiego, to zadanie piękne, ambitne i niezmiernie trudne. Piękne, gdyż wskrzeszenie utworu autora, który był słusznie uważany za duchowego wodza narodu, ma olbrzymie znaczenie, zarówno dla pokolenia wychowanego na Żeromskim, jak dla tego, które widzi już w nim klasyka. Ambitne i trudne, gdyż przed adapta­torem, inscenizatorem i reżyserem piętrzą się olbrzymie przeszkody. Jak to zadanie wypadło? Teatr (w tym wypadku adaptator, inscenizator i reżyser) dał sobie na ogół radę z przykrajaniem do potrzeb sce­ny owego obszernego dramatu, który sam autor nazwał przecież "niescenicznym": poczynił skróty w ukazywanych scenach, przetransponował tu i ówdzie opowieść na dialog (Krystyna - Czarowic w parku), skreślił całkowicie sce­ny ucieczki więźnia w szkole wiejskiej, w Alpach itd. Ale taka robota to nie wszystko. Należało znaleźć wyjście z trudnego problemu, jakim jest nagro­madzenie tylu warstw

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Różą polskiej martyrologii

Źródło:

Materiał nadesłany

Express Wieczorny nr 132

Autor:

Karolina Beylin

Data:

02.06.1964

Realizacje repertuarowe