EN

19.05.1998 Wersja do druku

Rodzynki w zakalcu

Krakowski Stary Teatr nie ma ostat­nio szczęścia - nawet do Andrze­ja Wajdy. Po jego niezamierzenie humorystycznej tragedii "Klątwa", otrzymaliśmy kompletnie nieśmieszną krotochwilę "Słomkowy kapelusz". Wo­lałbym na odwrót. Program do "Słomkowego kapelusza" Eugene'a Labiche'a, oprócz uczonych wy­pisów z Henri Bergsona, Claude Levi-Straussa i Henry Gidela, zawiera portrety dwóch mężów we frakach, zdobnych w identycznie wyszywane palmy: Eugene'a Ląbiche'a wybranego do Akademii Francuskiej w 1880 r. i Andrzeja Wajdy wy­branego tamże w 1997 r. Możliwość za­mieszczenia ich tak blisko siebie to jedyny powód, którym tłumaczę sobie zaintereso­wanie polskiego reżysera tą idiotyczną francuską krotochwilą. Idiotyczną, co nie znaczy, że nieśmieszną. Pod ręką reżysera ów uroczy bibelot przeobraził się jednak w bezkształtną skamielinę. Przez dwie godziny z okładem tłum ak­torów mozolnie pracuje na to, żeby nasz śmiech nie rozlegał się nazb

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Rodzynki w zakalcu

Źródło:

Materiał nadesłany

Rzeczpospolita nr 116

Autor:

Janusz R.Kowalczyk

Data:

19.05.1998

Realizacje repertuarowe