EN

6.01.2001 Wersja do druku

Remanent na dobry początek

Nowe stulecie, ba!, tysiąclecie, a tu na biurku coraz większy stosik teatralnych programów, zaległości się mnożą, no­wych premier tuż tuż wcale duży wysyp... A więc na dobry początek no­wego, i żeby z poprzednim rokiem rozstać się w poko­ju, przedstawiam tych kilka notek o spektaklach, o których warto pa­miętać. Myślę o przedstawieniach, których recenzenci zbytnio nie ko­chają: bo nie są przełomowe, mają wady, ale i zalety. Tak czy owak obejrzeć je warto. 1. "Ślub" Witolda Gombrowicza w reżyserii Waldemara Śmigasiewicza w Teatrze im. Wojciecha Bo­gusławskiego w Kaliszu. Żeby grać "Ślub" trzeba mieć zespół - kilka razy widziałem, niestety, widowi­skowe klapy właśnie z powodu bra­ku wykonawców. Ale w Kaliszu ze­spół jest i pokazał to podczas go­ścinnych występów w Teatrze Na­rodowym - zwłaszcza Przemysław Kozłowski (Henryk) i Maciej Or­łowski (Pijak) zaprezentowali się znakomicie. A sam spektakl? W ty­powo Śmigasiewiczow

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Remanent na dobry początek

Źródło:

Materiał nadesłany

Trybuna nr 5

Autor:

Tomasz Miłkowski

Data:

06.01.2001

Realizacje repertuarowe