EN

6.12.2002 Wersja do druku

Recenzja po 22 latach

Nie chcemy już znosić ciężaru "prawd" (...). Marzę o świecie, gdzie umierałoby się dla przecinka.
Cioran.

Przed północą wróciły te jego palce, co za życia wciąż były zwierzęco nienasycone. Przerażone niczym drżące pyski głodnych szczurów, lepkie lepkością wężowych języków, kruche jak każdy przecinek... Dziwne, osobne, obce... Nie wiem, jak jeszcze powiedzieć... Bezwzględne? W niedzielę, 22 lata po premierze we Florencji, na okoliczność 12. rocznicy śmierci Tadeusza Kantora, telewizja wyemitowała seans "Wielopole, Wielopole". Wróciły demony, od których nie można było odwrócić głowy. Jan Kott pisał o Kantorze, że to Charon, który odprowadza i sprowadza umarłych. Teraz pan od Teatru Śmierci sam siebie sprowadził. Nie z naszego świata przyszły jego palce, by znów, gdy spektakl zamiera, gdy jest już po wszystkim, z nieludzką pedanterią złożyć śnieżnobiały obrus. Oto noc Ostatniej Wieczerzy, na zasadach cudu teatru pomieszana z bożonarodzeniową nocą wigilijną, już się skończyła. Pustka, co ją podano na stół, została zjedzona. Pu

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Polski

Autor:

Paweł Głowacki

Data:

06.12.2002

Realizacje repertuarowe