Mam wrażenie, że Krzysztof Babicki okazał się bardziej filologiem niż reżyserem. Wyczytał "Nie-Boską komedię" do ostatniej literki, tyle tylko, że nie wszystkie słowa przebiły się przez rampę. Solidna robota przytłoczyła spektakl i jakoś trudno za nim polecieć. A może to my - widzowie - zrobiliśmy się trochę leniwi. Na pewno udało się Babickiemu jedno - sprowokował mnie do przeczytania Krasińskiego na nowo, dokładniej, doroślej. Czytanie licealne nie należało do najprzyjemniejszych - to, niestety, dramat dość nudny. Mało tego - nijak nie udawało się do niego przyłożyć sztampy romantycznego bohatera: niezdecydowanie - owszem, porywanie się z motyką na słońce - owszem, odpowiedzialność za społeczeństwo - takoż, miłosne uniesienia - jak wyżej; i (rzecz jasna) - wadzenie się z Bogiem. Tyle tylko, że wszystko jakoś nie do końca, jakoś inaczej, za bardzo poplątane, za dużo paradoksów. I ta żona, i ta rewolucja
Tytuł oryginalny
Rację ma Sabiniewicz
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wielkopolska nr 291