Sprawa sporu wokół licencji na wystawianie dzieł Tadeusza Kantora, jak i powrót dyskusji wokół własności niektórych obiektów Cricoteki, musi budzić mieszane uczucia. Choć wszyscy zgodnie twierdzą, że sprawa zmierza do szczęśliwego końca - pisze Łukasz Gazur w Dzienniku Polskim.
Po pierwsze, nie chodzi o to, żeby odciąć obie spadkobierczynie od ich praw. To jest poza dyskusją. Niemniej dziwi fakt, że nie chciały one docenić gestu, jaki wykonało społeczeństwo, budując imponującą siedzibę Muzeum Tadeusza Kantora. Do tego - przypomnijmy - z budżetu województwa corocznie utrzymywany jest zespół, który zbiorami się opiekuje, z niego też opłacone jest magazynowanie, konserwowanie i opracowywanie kolekcji. Czy to mało? Po drugie, twierdzenie, że nikt nie skonsultował z krewnymi pierwszej wystawy czy programu instytucji jest z punktu widzenia muzealników zupełnie chybione. Nie ma zwyczaju przygotowywania ekspozycji pod dyktando rodzin artystów. Gestem w stronę spadkobierczyń było natomiast zaproponowanie Dorocie Krakowskiej miejsca w Radzie Programowej. Miejsca, z którego zrezygnowała, choć mogła stamtąd wpływać na działalność Cricoteki... Mam nadzieję, że do niej jednak powróci. To przecież forum złożone ze znakomityc