Premierowa publiczność zaśmiewała się do łez. Całe fragmenty farsy Aleksandra {#au#207}Fredry{/#} "Damy i huzary" brzmiały niezwykle współcześnie (bez żadnych prób "dostosowania" tekstu przez reżysera). Wyborne aktorstwo porywało widzów, choć to wcale nie najwybitniejszy utwór Fredry. "Damy i huzary" to farsa do wywoływania śmiechu, o dość wątłej fabule, za to napisana pysznym językiem: jędrną polszczyzną, a postacie - z ich zabawnymi perypetiami - nakreślone zostały przez komediopisarza ze znawstwem charakterów i sytuacji. Fredro doczekał się ponownie swoistego renesansu. I to w czasach trochę śmiesznych, trochę "strasznych". Nic dziwnego, że cudowny {#au#}Boy{/#} pisał: "Cóż za klejnocik czystej wody! Niby to drobne, niby to błahe, ale kiedy się wpatrzeć w misterne drganie nitek, kiedy się wsłuchać w rytm dialogu, kiedy się wczuć w to przedziwne zmieszanie sentymentu z humorem, doznaje się tego, co może wyrazić tylko jedno słowo (..
Źródło:
Materiał nadesłany
Głos Wybrzeża nr 49