GORĄCO przyjęta w minioną sobotę premiera "Polaroidów" Marka Ravenhilla wpisuje się w nurt przedstawień Anny {#os#4013}Augustynowicz{/#} o manowcach zachodnich społeczeństw - pustki i samotności. Począwszy od "Moja wątroba jest bez sensu, albo zagłada ludu" Schwaba, Augustynowicz przenosi brutalne, często do bólu realistyczne teksty w przestrzeń metafory, symbolu, obsesyjnego rytmu, który świat pełen rozdarcia, frustracji i głodu życia scala, nadaje mu formę. A ta skłania do refleksji, pozwala dostrzec w wulgarności języka i nagości aktorów intensywne przesłanie. I to jest niewątpliwie jedno z najważniejszych osiągnięć szczecińskiej realizatorki - jej znak firmowy, który pozwala odróżnić przedstawienia Teatru Współczesnego od innych polskich realizacji współczesnej dramaturgii. Sześcioro ludzi na scenie sterylnie zimnej, pełnej pozawieszanych wielkich okien-polarodiów (scenografia Marka {#os#702}Brauna{/
Tytuł oryginalny
Pustka i samotność
Źródło:
Materiał nadesłany
Kurier Szczeciński Nr 73