EN

6.06.1970 Wersja do druku

Publiczność się bawi

Można się zdumiewać, niedowierzać, ale tak jest: publiczność się bawi! Dla wytrawnych koneserów sztuki teatru Bałucki trąci myszką, dla znawców dziejów literackich jest on (dziś!) nawet na tle swej epoki nieco anachroniczny, możemy mu wreszcie wszyscy zarzucić, że jego "śtucki" są ubożuchne, nieco nudnawe, że zbudowane są na kanwie zdarzeń incydentalnych, ukazują świat ludzi bardzo ograniczony. A jednak...

Widownia reaguje żywo, ba, akceptuje niejako finalny morał: zawszeć to lepiej we własnym domu, w ograniczonym kółku wypróbowanych przyjaciół. Czy snuje przy tym refleksje na temat odmienności obyczajów, sposobu bycia, burzliwego przełamania rożnych konwenansów, obowiązujących jeszcze niecałe sto lat temu? Trudno przewidzieć, tak jak trudno zawyrokować, czy wszyscy oglądający "Dom otwarty" zdają sobie sprawę, że nie jest to ani dokumentalny, ani w pełni prawdziwy "obrazek" z epoki? Tyle, że w miarę zabawny, w miarę realny w odniesieniu do jednej warstwy społecznej, zwanej drobnomieszczaństwem. Roman Zawistowski przygotowując spektakl w Teatrze Klasycznym (na tle scenografii Andrzeja Stopki i Krzysztofa Wejmana) nie starał się nic przerabiać, sztukować, ubarwiać (co modne!), pokierował przedstawieniem tak, by osiągnąć efekt komizmu, nawiązać kontakt z widownią. Czy jego to wina, że niektórzy aktorzy potraktowali swe role zbyt farsowo? Przedst

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Publiczność się bawi

Źródło:

Materiał nadesłany

"Życie Warszawy"

Data:

06.06.1970

Realizacje repertuarowe