EN

8.04.2003 Wersja do druku

Przywiędłe róże

Na malej scenie Narodowe­go premiera "Ostatniego" Tomasza Łubieńskiego, okrzyczana już przez cześć krytyki jako wydarzenie. Rzecz o tyle zdumiewająca, że mamy do czynienia z przedstawieniem co naj­mniej chybionym, żywią­cym się stereotypem, ba­nałem i schematem. Utwór, który miał być gro­teskowym obrazem za­wieruchy dziejowej, jaka przetoczyła się przez Polskę w ostatnim półwieczu, widzianej oczyma właściciela (potem byłe­go właściciela) majątku w Różampolu, jest, niestety, jedynie kiepskim plakatem. Grzech główny tego tekstu tkwi w ja­skrawej oczywistości: Łubieński niczego nie odkrywa, do żad­nych nieznanych warstw historii się nie dokopuje, ani też nie ob­jawia rewelacji psychologicz­nych Na scenie spacerują lub biegają (bo dużo tu niezbornej bieganiny) idee wcielone w zda­nia ogólne. Jak wiadomo, dra­mat zdań ogólnych, czyli gramat, potrafił ukazać jedynie Mi­ron Białoszewski. Ale to zupeł­nie inna szkoła pisania. Ską

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Przywiędłe róże

Źródło:

Materiał nadesłany

Trybuna nr 83

Autor:

Tomasz Miłkowski

Data:

08.04.2003

Realizacje repertuarowe