EN

18.07.1974 Wersja do druku

Przypomniany Różewicz

Jest to sztuka o smutnym zwycięstwie krytyków. Tade­usz {#os#7335}Różewicz{/#} cytuje nazwiska szanowane, Klaczkę i Lessinga (w oryginale), a obok tego jakiegoś Weigerta, także w oryginale - ale to nie o nich tylko traktuje poeta w sztuce. "Grupa Laokoona" - to jak gdyby wernisaż wystawy ma­larskiej: przed obrazami, ow­szem, przechadza się publicz­ność, ale nikt nie mówi o tym, co widzi, tak jak widzi, tylko tak, jak sądzi, że przeczyta za tydzień w niektórym subtel­nym tygodniku. Wielkie, oder­wane bajdurzenie w wyśrubo­wanym stylu, bez związku ze sztuką, która skromnie sierocieje na uboczu, i bez związku z rzeczywistym odczuciem sztuki. W tej sytuacji nie warto nawet myśleć, czy sztuka, o której się paple, jest autentyczna, czy może jest tyl­ko falsyfikatem: gdy zwycięża styl mówienia i odczuwania a la Weigert, wszystko staje się "kopią w gipsie", różą z nawoskowanego papieru, masową reprodukcją "Słoneczników" van Gogha. Ten trop został

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Przypomniany Różewicz

Źródło:

Materiał nadesłany

Trybuna Ludu Nr 199

Autor:

Michał Misiorny

Data:

18.07.1974

Realizacje repertuarowe