W piekle Jeana Paula Sartre'a nie ma kotłów, siarki ani smoły. W piekle Romualda Szejda jest jeszcze przyjemniej: z głośników sączy się delikatna muzyczka, a na wejście reżyser częstuje publiczność oraz bohaterów Tic Tacami. Zdrowe piekło: tylko dwie kalorie.
Sartre zamknął w salonie biedermeier dziennikarza, urzędniczkę pocztową i damę z towarzystwa, aby pokazać, że człowiek jest sam własnym sędzią i katem. Troje zamkniętych w piekielnym saloniku zmarłych ludzi łączą wyrzuty sumienia i nienawiść. Kiedy w finale drzwi się wreszcie otwierają, nikt nie wychodzi - bohaterowie są skazani na siebie. Różnice między sztandarowym dramatem egzystencjalizmu "Przy drzwiach zamkniętych" z roku 1944 a jego nową wersją w Teatrze Scena Prezentacje z roku 1995 nie kończą się na Tic Tacach. Otóż w tej wersji od początku drzwi są jak najbardziej otwarte i to z dwóch stron: jedne na korytarz teatru, drugie na podwórko. W roli drzwi występują kotary, przy czym wejście z podwórka zasłonięte jest tylko częściowo. Kiedy Garcin (Artur Żmijewski) rozpacza, że drzwi do salonu (czyli do piekła) są zamknięte, w związku z czym on i dwie kobiety - Inez (Ewa Błaszczyk) i Stella (Joanna Kurowska) skazani są na siebie,