Autotematyzm dramaturgii współczesnej, nader często delektującej się własną teatralnością, nie jest wynalazkiem naszych czasów. Topos teatru świata, jak wiadomo, pierwszy ustanowił Seneka w "Liście moralnym" do Lucyliusza, a pięknie ujął Epiktet: "Pamiętaj, że jesteś aktorem grającym rolę w widowisku scenicznym, a do tego w takim widowisku, jakie spodobało się dramaturgowi ułożyć; w krótkim - jeżeli krótkie, w długim - jeżeli długie". Potem motyw zbierał coraz obfitsze żniwo, bo tak naprawdę nie o teatr tu i aktorów szło, ale o Najwyższego Reżysera i o Człowieka, poddanego jego woli. Z tego motywu wysnuł swoje niezrównane autos sacramantales Calderon ("Wielki teatr świata"), Szekspir pułapkę na myszy w "Hamlecie", a po latach i latach w końcu Dorst swego Feuerbacha. Pokusa przyłączenia się do tego wielkiego zaciągu, w którym objawili się najwięksi z największych spośród piszących dla teatru, zżera początku�
Tytuł oryginalny
Przed i po próbie
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna nr 297