Nie umiem o tych spektaklach myśleć osobno. W obu - "Portugalii" i "Operze Kozła" -jest ta sama prawda o nas: raz wyrażana językiem telenoweli z melodramatycznym finałem, raz wielką literaturą bez końca. W obu prawda dopada w knajpie. Przy wódce. W tańcu. I oba bolą EWA OBRĘBOWSKA-PIASECKA W poznańskich teatrach dramatycznych - Polskim i Nowym - zmienili się pod koniec zeszłego sezonu dyrektorzy: pierwszą scenę objął Paweł {#os#15734} Szkotak{/#}, drugą - Janusz {#os#503} Wiśniewski{/#}. Oba teatry od kilku miesięcy pokazują swoje nowe twarze. Do obu warto chodzić. Wracać. Nie tylko dla rozrywki i nie po to, żeby sprawdzić, kto wygrywa w zawodach czy rankingach. Ale żeby się zdziwić, że można o tym samym świecie mówić dwoma różnymi głosami. I się w tym mówieniu spotkać. Wyraźnie pokazują tę "różnicę podobieństw" ostatnie premiery: "Portugalia" Zoltana {#au#3234} Egressy'ego{/#} wyreżyserowana przez Iwonę {#os
Tytuł oryginalny
Przecież to ta sama knajpa
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wyborcza - Poznań