"Zdobycie bieguna południowego" Manfreda Karge to powrót do teatru zaangażowanego, ze szczegółami i bez osłonek opowiadającego o rozczarowaniu współczesnej młodzieży. Spektakl w "Powszechnym" operuje językiem młodych, ale uwypukla wszystkie wady sztuki. Może coś się ruszyło. W warszawskich teatrach powoli ustępuje chyba niechęć przed wystawianiem utworów współczesnych. Może bierze się to z faktu, że pozbawiony możliwości aluzyjnego traktowania rzeczywistości teatr zatracił ostatnio kontakt z publicznością. Zwolnione pozycje zajęło kino. Tu mówi się wprost o problemach nurtujących dziś młodzież. Nie od rzeczy taką furorę robią teraz filmy portretujące najboleśniejsze rozterki czy dewiacje, jak choćby głośny brytyjski "Trainspotting". I nie ma przy tym znaczenia, czy robią to prawdziwie, czy do głosu dochodzi tylko gra, wyczucie potrzeb rynku. Liczy się przede wszystkim gorący temat. Teatry jakby tego nie dostrzegały. Przypadek quasi
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy, nr 242