Terroryzm, bratobójcze wojny, zalewająca świat agresja i przemoc to takie same dobre tematy dla teatru jak każdy inny. Aby je przedstawić, trzeba ciekawego tekstu, dobrych aktorów i sprawnej reżyserii. Etykietka "tematu na czasie" nie wystarczy. Hanoch Levin nazywany jest "sumieniem narodu". Łatwo sobie wyobrazić, jakie emocje wywołuje w Izraelu jego sztuka, w której tamtejsi widzowie zobaczyć mogą obrazki jakby żywcem wyjęte z ich dnia codziennego, znaczonego krwią bliskich, zapachem śmierci, hukiem wystrzałów. W tamtejszym teatrze, w ogniu emocji, nieznośna retoryka "Morderstwa" uchodzić więc może Levinowi na sucho. W Polsce sztuka odbierana w temperaturze pokojowej, razi kiepskimi dialogami, nieudolną konstrukcją i postaciami nakreślonymi grubą kreską. Nie ratują sytuacji zaangażowani przez Piotra Cieślaka aktorzy, wypadający w "Morderstwie" zatrważająco źle. Bez wyjątku - Zygmunt Malanowicz, niespotykanie spokojny Ojciec
Tytuł oryginalny
Pozostaje obojętność
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy nr 117