EN

4.09.2006 Wersja do druku

Pożegnanie - Paweł Szot

Rację mają wszyscy, którzy o Pawle piszą i mówią, że był człowiekiem pięknym i wyjątkowym. A przecież każde z nas miało przyjaźń Pawła tylko dla siebie. Naprawdę tak było... - PAWŁA SZOTA wspomina Diana Poskuta-Włodek.

Że był dobry, pełen ciepła, wyrozumiały, uczynny, że cechowała go delikatność i nieprzeciętna kultura osobista, że był niezawodny, niestrudzony, niezdolny do złośliwości, agresji, zawiści. Że kochał ludzi i teatr - bez reszty. To nie są puste słowa - tak samo mówiliśmy o nim, gdy jeszcze był z nami. Na tych, którzy go poznali choćby przelotnie, rzucał coś w rodzaju uroku - pamiętali go i lubili od pierwszego spotkania. Ci, z którymi na co dzień się stykał, z którymi pracował, czuli się przy nim pewnie: bo nigdy nie zrobił nikomu świństwa, nie zawiódł, zawsze pamiętał o terminach i ustaleniach, robił więcej, niż od niego oczekiwano, pomagał, a zdarzało się nieraz, że zwyczajnie odwalał za innych robotę - bezinteresownie i anonimowo. Ci, z którymi się przyjaźnił, po prostu go kochali. Paweł zawsze poświęcał rozmówcy całą swoją uwagę - i całą swoją niezawodną dyskrecję. Wyróżniał w ten sposób każdego z osobna. Dopie

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Pożegnanie

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza - Kraków nr 205 02/03.09.06

Autor:

Diana Poskuta-Włodek

Data:

04.09.2006