Są jeszcze tacy dramatopisarze, którzy niepomni na wiek (nie swój, lecz - wiek dziejowy) piszą sobie tradycyjne sztuki - a to farsy, a to tragedye, a to w komediowym tonie, a to ani to, ani tamto - ale według przepisu ojców swych-dramaturgów, zaliczonych w poczet klasyków. Nie przywdzieje taki jeden z drugim zbroi nowoczesnego rycerza awangardy, na szyszaku dyndają mu staromodne piórka gdzieniegdzie mocno wypłowiałe, zaś miecz u boku dźwiga - gotów ciąć na odlew (jeśli sił starczy). Konserwatysta zatwardziały, pcha się na scenę z tym bagażem - solidnego, rycerskiego rzemiosła i lekce sobie ważąc głowice atomowe otaczających go Beckettów, Ionesków na zachodniej flance - oraz rakiety zdalnie i zdolnie kierowane ze wschodniej flanki, połączonych sił Mrożko-Różewiczów, dmie w surmę bojową jakoweś melodyjne, nie szokujące ucha tony - potem zaczyna natarcie zwolna rozwijając szyki, by wreszcie ostatnim uderzeniem skończyć batalię: zwycięsko - lu
Tytuł oryginalny
Portret - i ramy
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Krakowska