PRZYJEMNIE jest obserwować reakcje dziecięcej widowni. Okrzyki szczerej radości, zaciekawienie, a przede wszystkim niecierpliwość: Co będzie dalej? Półtorej godziny w "Guliwerze" mija zbyt prędko, jak na gust P. T. Publiczności, ale za to wrażeń wynosi młodociany widz co niemiara. Wędrówka Zosi-Samosi w poszukiwaniu swej lalki Petroneli - to pasmo niespodziewanych przygód, spotkań i wesołych zabaw. Bajka Marii Kownackiej "Cztery mile za piec"... urozmaicona i ożywiona została w "Guliwerze" bardzo interesującą inscenizacją. W przedstawieniu obok ładnych lalek bierze udział "żywa" dziewczynka. Widza intryguje fakt, że Zosia równie dobrze posługuje się językiem zajęczym, jak i językiem kwiatów. Jakże przyjemnie umie też gawędzić z widownią nawet z najdalszych krzeseł. Właśnie chyba najcenniejszym elementem przedstawienia w "Guliwerze" jest kontakt z widownią, nawiązywany w sposób bezpośredni i naturalny. Dzieciaki chór
Tytuł oryginalny
Popołudnie w Guliwerze
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy nr 79