- Grzebiąc przez ponad rok w czyichś tekstach, czyichś często osobistych wynurzeniach, opiniach, wyobrażeniach, przebywa się w czyjejś głowie, duszy, poznaje się czyjąś wrażliwość. Myślę, że tak - poznałem go trochę. Fascynujący,
kruchy człowiek o wyrazistej osobowości i z wyrazistymi poglądami na świat - mówi Jacek Poniedziałek o Tennessee Williamsie, którego dramaty przetłumaczył.
Rozmowa z Jackiem Poniedziałkiem, który przetłumaczył dramaty Tennessee Williamsa, autora "Tramwaju zwanego pożądaniem" Czy to prawda, że z miłości do dramaturga zdecydował się Pan przetłumaczyć jego wybrane dramaty? - Już bez przesady z tą miłością... Napisałem to we wstępie w bardzo konkretnym kontekście i proszę tego nie przekręcać. Zakochałem się w jego stylu, jego języku, jego bohaterach. To ludzie z krwi i kości. Wprawdzie nikt nie jest tu doskonały, każdy jest poobijany przez los i nikt nie ma czystego sumienia, ale jacy oni są wszyscy wzruszający, zabawni, często błyskotliwi i namiętni. Jacy piękni w swoich kłamstwach i pozach, jacy wewnętrznie bogaci - mimo że często wielce nieszczęśliwi. Co sprawiło Panu największą trudność podczas tłumaczenia jego dramatów? - Było sporo zwrotów pochodzenia francuskiego, sporo pojęć zupełnie lokalnych bądź mało znanych Europejczykom. Do tego niezwykle długie zdania, składające