EN

12.04.1996 Wersja do druku

"POKÓJ SAREN" TO NIE "TRAVIATA"

Pół roku temu na wernisażu w Cen­trum Scenografii artysta stwierdził, że recenzje pisują... idioci. Obecnie, pod­czas bytomskiej prapremiery swej auto­biograficznej opery "Pokój saren" zaka­zał obdarowania dziennikarzy progra­mami. Tym samym uznał, że "Pokój sa­ren" winni oglądać nie z racji wykony­wania obowiązków, lecz dla przyjemności. A za przyjemność trzeba płacić. Skoro pisanie o sztuce niekoniecznie jest pracą, cóż dopiero mówić o reżyserii, stanowiącej prawdziwe powołanie, że nie wspomnę już o możliwości zrealizo­wania i ujrzenia w zawodowym teatrze swojego dzieła. Jeśli więc Lech Majewski działał konsekwentnie, to podejrzewam, że za muzykę, libretto, inscenizację i re­żyserię, scenografię, ruch sceniczny, światło, zredagowanie programu, itd., itd. nie wziął ani grosza. A za niewątpli­wą przyjemność wystawienia swojego utworu na bytomskiej scenie Operze Ślą­skiej zapłacił. Dziennikarze nie pozostali bierni i

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

"POKÓJ SAREN" TO NIE "TRAVIATA"

Źródło:

Materiał nadesłany

Trybuna Śląska nr 87

Autor:

Marek Brzeźniak

Data:

12.04.1996

Realizacje repertuarowe