"Berenika" Racine'a cieszy się dużym powodzeniem w warszawskim Teatrze Powszechnym. Na każdym przedstawieniu jest pełno, widzowie (przeważnie młodzi) słuchają ze skupioną uwagą. A przecież ani sztuka nie jest najłatwiejsza, ani spektakl nie goni za tanim efektem, ani zjawisko teatru rasynowskiego nie wydaje się proste...
Sam Racine jako człowiek był pełen wewnętrznych sprzeczności. Gdy w 1680 roku założono Komedię Francuską, wybrano na inaugurację "Fedrę". Tymczasem autor stronił już od teatru, na przedstawieniach się nie pokazywał, żył myślą o karierze historiografa królewskiego i dworaka, pogrążył się w sprawach domowych (był mężem kobiety, która nigdy nie przeczytała żadnego z jego arcydzieł), myślał o jansenistach. Teatr uważał za marność, choć nie gardził życiem towarzyskim dworu. A przecież w młodości napisał bardzo leciutką komedyjkę, w której kulminacyjną scenkę stanowi... proces wytoczony pieskowi o nielegalne pożarcie kapłona. Miał Racine w swym życiu okresy ogromnego przejmowania się sprawami dramatycznego zawodu, na każdy zarzut reagował w przedmowach do swych utworów, czy złośliwych epigramatach. Zdarzało mu się uczestniczyć w teatralnych intrygach, nie oszczędzających nawet wiernego (i szlachetnie wszystko wybaczającego) Mo