W atmosferze słusznych ostrzeżeń przed ucieczką naszej dramaturgii w rejony historii oraz specyficznych koleżeńskich ("dobrosąsiedzkich") szpileczek i przycinków z tej okazji, dostaliśmy dzieło o wartości literackiej niebagatelnej i rokującej trwałość, dzieło, którego realizacja sceniczna stała się świętem jednego z czołowych naszych zespołów teatralnych. Z Janem Kochanowskim wchodzimy na złoty trakt naszej literatury narodowej, naszej samo-wiedzy. Jak kiedyś tam nasz praszczur "zeszedł z drzewa", tak humanista wynurzył się z mroku "żywych kamieni" na jasność dnia, by uczyć się odtąd oglądać sprawy świata w naturalnym, nie spaczonym przez witraże, oświetleniu. Między tamtą a naszą rewolucją kładzie się wielka i pełna żywych treści analogia historyczna. Nie tylko więc poecie, walczącemu o odbudowę rygorów naszej wersyfikacji będzie potrzebny Kochanowski. Przyda się on i inteligentowi, nie całkiem jeszcze ot
Tytuł oryginalny
Poemat sceniczny o Janie Kochanowskim
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 18