"Podróż zimowa" w reż. Pawła Miśkiewicza w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Pisze Mateusz Węgrzyn w portalu dwutygodnik.com.
eatralne lustrzane powtórzenie daje przyjemny dyskomfort. "W kółko ta sama śpiewka, kto by chciał tego słuchać? Nikt. Stara śpiewka, ale melodia zawsze jara!" - mówi Elfriede Jelinek. W jej "Podróży zimowej" ładunek emocjonalnej wiwisekcji, autoironii i bolesnego rozrachunku z przeszłością działa jak dynamit wysadzający w powietrze teatralne zasady poprawności zarówno na scenie, jak i widowni. Tylko moment beztroskiej zabawy formą, warsztatowej rutyny czy gwiazdorstwa od razu wykoślawia całą ideę i wyraźnie mści się na twórcach. Mówienie na scenie słowami austriackiej Kasandry wymaga silnej świadomości metateatralnej gry. Paweł Miśkiewicz zagrał va banque - w Teatrze Polskim we Wrocławiu stworzył koncert na sześć głosów kobiecych. Nie zaryzykował jednak feministycznego manifestu, a zamiast wywrotowości wybrał melancholię. Jelinek wciąż kręci korbką w jednym kierunku jak lirnik Schuberta i Müllera, ciągle "mówi i mówi" z obszaru pus