OPOWIEŚCI chasydzkie to mądrość i uroda. Czarodziejski wdzięk i humor na granicy absurdu. A przy tym wszystkim uderzająca prostota i klarowność. Pamiętam sprzed lat pierwszą lekturę owianego już mitem Singerowego Sztukmistrza z Lublina bazującego na zaczerpniętym z nich sposobie narracji i pamiętam zadziwienie: przecież to zwykła historyjka o uczuciach, w jakie potrafią się zaplątać ludzie, love story, tyle że z zaginionego, zaprzeszłego świata. Ale z kartki na kartkę odkrywało się drugie dno, ze "zwyczajności" wynurzała się filozoficzna mądrość - losy jednostki osiągały kosmologiczny, porażający wymiar. I takie - toutes proportions gardees - są opowieści chasydów, które dla potrzeb sceny (estrady?) jął konsekwentnie przysposabiać Teatr NN. Poddajemy sie ich urokowi, dla wielu współczesnych odbiorców bardzo egzotycznemu, śmiejemy się do łez wspinając na piętra absurdalności, ale takiej ułaskawionej, tylko odrobinę przekraczające
Źródło:
Materiał nadesłany
Kurier Lubelski