EN

30.03.2000 Wersja do druku

Płacz, misiu, płacz...

Po teatralnym pokazie kolejnego kawałka bardzo cierpiącej pisarsko-reżyserskiej duszy Marka Fiedora podjąłem nieodwołalną decyzję, że zostanę kucharzem, albowiem też posiadam duszę bardzo cierpiącą. Cierpi ona mianowicie z powodu buł z pasztetem drobiowym, które od lat maniakalnie zjadam na kolację. Przed zaśnięciem wiedziałem już, że muszę pójść śladem Fiedora. Skoro on wziętym pisarzem teatralnym został tylko dlatego, że mu się zachciało być wziętym pisarzem teatralnym, to mnie zachciewa się być wziętym kucharzem, w związku z czym niechybnie stanę się wziętym kucharzem. Wprawdzie, od twórczej metody Fiedora wychodząc, mógłbym stać się kimkolwiek, choćby wziętym koniarzem, decyduję się jednak na gastronomię. Pichcić chcę, bo czuję, że na samej tylko bule z pasztetem drobiowym dusza ma długo nie pociągnie. Metoda twórcza Fiedora! Przede wszystkim do pichcenia należy się prawidłowo ubrać. Przypomniałem sobie główny smak

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Płacz, misiu, płacz...

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Polski nr 76

Autor:

Paweł Głowacki

Data:

30.03.2000

Realizacje repertuarowe