Osoby

Trwa wczytywanie

Józef Komorowski

KOMOROWSKI Józef Walenty (15 II 1818 Warsza­wa - 22 III 1858 Warszawa), aktor. Był synem Józefa K., "zawiadowcy" Zamku warsz. (następnie Pałacu Łazienkowskiego i Belwederu), i Barbary z Sargońskich, bratem kompozytora Ignacego K., mężem -> Antoniny K. Ukończył Liceum Warszawskie. Debiu­tował w 1833 w zespole T.A. Chełchowskiego w Płoc­ku: w zespole tym występował przez trzy lata, m.in. w Kaliszu. W 1837 debiutował w t. warsz.: 3 I w roli Edwarda ("Żona Fra Diavolo"), 8 I w roli Teodora ("Księż­na i paź"), 17 I w roli Jamesa Mortona ("Kwakier i tan­cerka") i został zaangażowany na następcę "pierwszego amanta". W. Piaseckiego. W t. warsz. występował do 1857. 16 VII 1844 ożenił się z aktorką Antoniną Wittge (rozeszli się w 1849, w tym też roku umarł ich jedyny syn). W 1852 wyjechał za granicę "dla poratowania zdrowia" (przebywał m.in. w Marienbadzie, Dieppe, Paryżu i Berlinie, oglądał wówczas wybitnych aktorów, m.in. Rachel, spotkał się z C.K. Norwidem). Ostatni raz wystąpił 6 I 1857 w roli Bernarda ("Helena de la Seigliere"). Zmarł na gruźlicę.
"Młody ten zwolennik sceny - pisano o K. w "Kurierze Warszawskim" (1837 nr 4) - przy przyjemnej po­staci łączy wiele zdatności". Miał dobre warunki na amanta: wysoki, twarz o wyrazistych męskich rysach, głos dźwięczny, dykcja dobra. Role sobie powierzone opracowywał nadzwyczaj starannie i już w pierwszym okresie pracy w Warszawie poszukiwał własnego stylu. Sympatię i uznanie współczesnych zdobywał jednak powoli - przejąwszy większość ról po W. Piaseckim, aktorze zdolnym i oryginalnym, "ulubieńcu publicz­ności", przez długi czas był narażony na niekorzystne dla siebie porównania. Entuzjastyczne pochwały prze­platały się z zarzutami, że gra jego jest "zbyt chłodna", ruchy "sztywne", a wymowa "pieszczona". Ta rozbież­ność sądów krytyki w połączeniu z nieprzyjazną atmo­sferą w t. warsz. spowodowały, że w 1841 K. za namo­wą B. Dawisona zamierzał przenieść się do Lwowa, projekt ten jednak nie doszedł do skutku. Od 1842 coraz więcej w recenzjach pochwał pod jego adresem - coraz mniej głosów krytycznych. Grał wtedy m.in. takie role jak: Fabio ("Umarli i żywi"), Antoni Staroświecki ("Żydzi"), Hrabia ("Okno na pierwszym piętrze"), Ludmir ("Pan Jowialski"), Gustaw ("Śluby panieńskie") i wreszcie nieoczekiwanie - świetny Rejent ("Zemsta"). Wielkie sukcesy odniósł w rolach Teodora ("Księżna i paź"), Rolli ("Arcydzieło nieznane"), Bolingbroke'a ("Szklanka wody"). Jego powściągliwa gra podobała się już bez zastrzeżeń. W 1851 pisał A. Lesznowski: "talent pana Komorow­skiego rozszerzył się, dojrzał ostatecznie i dziś w pierwszym stoi rzędzie obok Żółkowskiego i Królikowskiego. I publiczność wyraźnie daje poznać panu Komorowskie­mu, że umie oceniać i uznawać talent taką pracą nabyty" ("Gazeta Warszawska" 1851 nr 94). J. Kenig zaś pisał, że był to "jeden z najsumienniejszych, w końcu swego zawodu najznakomitszych artystów jakich kiedykol­wiek spotkaliśmy", "aktor czysto dramatyczny, w po­czątkach nawet bardzo przesadny, pod koniec swego zawodu doszły pracą do najwyższych szczebli sztuki. Zdawało się, że ów bohaterski pierwszy kochanek dwóch słów w czysto komicznej roli nie będzie umiał powie­dzieć, kto go jednak pamięta w "Dziwnym guwernerze" i Milczku [...] i w kilku innych rolach tego rodzaju, ten przyzna, że bardziej wykończonej i odpowiedniejszej zadaniu gry nie widział". K. był postacią wyjątkową na tle ówczesnego świata teatralnego. Marzył o wielkich rolach tragicznych (np. o Hamlecie), których nigdy nie zagrał; usiłował walczyć o inny repertuar, o lepszy teatr. W swojej karierze grywał z największymi mis­trzami naszej sceny: L. Halpertową, A. Żółkowskim, J. Królikowskim, J. Rychterem, L. Panczykowskim, a współczesna krytyka stawiała go na równi z nimi. Mimo to w 1856 pisał do T. Lenartowicza "najprzykrzejsza ta myśl, że ja pomimo najszczerszych chęci nic prawie dla mojej publiczności zrobić nie jestem w stanie".
Próbował też sił na polu lit., sporo tłumaczył, a 16 V 1847 odbyła się w T. Rozmaitości premiera jego sztuki "Dwa wychowania", którą przyjęto życzliwie. Pozostawił interesującą spuściznę rękopiśmienną, ale prawdopo­dobnie spłonęła ona w Warszawie w czasie II wojny światowej. Wśród owych zaginionych archiwaliów znaj­dowały się zarówno prace samego K., jak korespon­dencja i prace zaprzyjaźnionych z nim ludzi. Ocalały norwidiana i nieco innych materiałów (np. listy Dawi­sona), które wydobyto wcześniej z tego zbioru i opubli­kowano. Przyjaźnił się m.in. z C.K. Norwidem, T. Lenar­towiczem, F. Faleńskim, W. Wolskim, B. Dawisonem, J. Chęcińskim, pozostawał jednak wbrew pozorom tra­gicznie samotny. Trudny charakter, ogromne przewraż­liwienie sprawiały, że nawet najbliżsi nie potrafili w peł­ni ocenić jego nieprzeciętnej indywidualności.
Bibl.: H. Świetlicka: Józef Komorowski, Warszawa 1960, odb. Pam. teatr. 1960 z. 2 (tu bibl. w przypisach: il.); Gaz. warsz. 1865 nr 14, 24 (J. Kenig); Afisze, MTWarszawa; Chomiński; Jasiński.
Ikon.: NN: K. jako Ferdynand (Być kochanym lub umrzeć), lit., Teatra Warszawskie, 1837, A, II, 12; M. Fajans (zakład lit. M. Fajansa): Portret, lit., M. Fajans: Wizerunki polskie, Warszawa 1851 - MNWarszawa, Bibl. Nar. (Zakład Grafiki); J. Simmler, J. Melcher: Portret,lit. - MNWarszawa, MTWar­szawa; Fot. pryw. -Bibl. PAN Kraków (Album T. Lenarto­wicza).
Źródło: Słownik Biograficzny Teatru Polskiego 1765-1965, PWN Warszawa 1973

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji