Przyznam się szczerze, że na "Osaczonych" Janusza Warmińskiego wybrałem się na zasadzie siły bezwładności. Wetknięto mi do ręki zaproszenie na premierę prasową, powiedziano, że będzie wielu znajomych i poszedłem. Rzeczywiście spotkałem sporą grupę kolegów - miejsce miałem wygodne w pierwszym rzędzie tak jak lubię. Szekspirowskim zwyczajem dyrektor "Ateneum" Janusz Warmiński wystawiał znowu własną sztukę. Program - podany jak przystawka na zaostrzenie apetytu - zapewniał słowami autora, że bohaterami rządzą prawa sztuki i że nie chce w "Osaczonych" niczego dowodzić. Tymczasem co przedstawiono widzom? Nie każdy pójdzie nawet w Warszawie na tę sztukę. Może parę słów, o czym traktuje, nie zaszkodzi. Otóż modą ostatniego czasu a trzeba Warmińskiemu przyznać, iż na modę nie był nigdy obojętny jak przystało na gentlemana - sztuka nawiązuje do powstania warszawskiego. Oddział partyzancki znalazł się w pustkowiu, w jakimś trochę zrujnow
Tytuł oryginalny
Szampańska komedia na warszawskim powiślu czyli okiem szydercy
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Literackie nr 13