EN

1.04.1983 Wersja do druku

Płyń, barko moja...

Mówią złośliwi: porwał się z motyką... A nieprawda, bo narzędzie miał sprawne i ostre, a teatr to nie słońce, co najwyżej księżyc, świeci światłem odbitym i ludzie nań od wieków docierali (z Polaków - pierwszy Twardowski). Jednakże to prawda, że dotrzeć doń niełatwo... a że "Sen nocy letniej" należy do najczęściej grywanych arcydzieł Szekspira, że obrósł w wyjątkowe tradycje inscenizacyjne i w wielkie kreacje aktorskie - tym trudniej. Także w Polsce ma świetną przeszłość. Wystarczy przypomnieć arcytwór reżyserii Konrada Swinarskiego. Gdy ambitny i znany reżyser sięga po taki utwór, to znaczy, że ma jakiś nowy pomysł, jakiś nowy obraz sceniczny przed oczyma. Nieraz pisałem przeciw reżyserskim "pomysłom", wydziwaczonym, narzucanym na siłę i jakże często nakierowanym przeciw autorowi i jego zamysłom. To, broń Boże, nie znaczy, bym pochwalał martwiejącą tradycję. Klasyk zagrany tylko tradycyjnie, bez polotu, bez rozliczenia g

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Płyń, barko moja...

Źródło:

Materiał nadesłany

Perspektywy nr 13

Autor:

JASZCZ

Data:

01.04.1983

Realizacje repertuarowe