EN

16.07.1995 Wersja do druku

Przeciw zbytnim otwartościom

Będę najzupełniej w zgodzie z duchem tej inscenizacji, czyli z duchem formy otwartej, jeśli rozpocznę, gdzie popadnie. Na przykład od Pani Rollison. Otóż - nie ma Pani Rollison, jest ich pięć. Do czego prowadzi takie rozmnożenie? Zależy od punktu widzenia. Idąc za głosem większości trzeba orzec, iż tak już jakoś jest, że gdy pojawia się na scenie grupa postaci pod jednym, że tak powiem, wezwaniem, to niezmiennie żeglujemy myślą i uczuciem ku starożytnej Grecji, przywołując klimat chórów z antycznych tragedii. Pięć Pań Rollison, płaczących nad losem więzionego przez Cara syna, przeistacza się w ponadjednostkowy Chór, roniący łzy nad dolą człowieczą w ogóle. Swojskość nasza jakby wyskakuje nagle na poziom uniwersalny. "Tu i teraz" staje się "wszędzie i zawsze". I dlatego faktem najoczywistszym okazuje się jedna z Pań Rollison, niewidoma rzecz jasna, wygłaszająca w zastępstwie Ks. Piotra, niczym antyczna wieszczka, słynny tekst "Widze

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Przeciw zbytnim otwartościom

Źródło:

Materiał nadesłany

Tygodnik Powszechny Nr 29

Autor:

Paweł Głowacki

Data:

16.07.1995

Realizacje repertuarowe