EN

21.03.1995 Wersja do druku

Idźcie na derby

"Ty w operze? Co tu robisz? - zagadnął mnie podczas pierwszego antraktu "Nabucca" zaprzyjaźniony żurnalista. Patrzył na mnie na poły z niedowierzaniem, na poły z przyganą, bo ostatni raz widział mnie na "Masce" Pendereckiego. "Przyszedłem na derby do Pietrasa" - odpowiedziałem z pewną nonszalancją, wszelako czując potrzebę usprawiedliwiania swoich nagłych zainteresowań hippicznych, wyjaśniłem "Wiesz, chciałem po raz pierwszy w życiu zobaczyć prawdziwe konie na scenie". No bo tak: w teatrze dramatycznym wystarczy kura na scenie, żeby ożywić widownię, w operze jednak niezbędny jest co najmniej koń, albo lepiej słoń. Dyrektor Pietras ma więc jeszcze w zanadrzu (czytaj w Poznańskim ZOO) niewykorzystaną pokerową kartę. Faktem jest, że konie i inne zwierzęta zdobyły sobie niewzruszone prawo obywatelstwa na scenie operowej już w XIX wieku. A zasłynęła z takiej demokracji Opera Paryska (jednak taki Saint-Saens przelicytował wszystko, wprowadzając d

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Idźcie na derby

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Poznańska nr 68

Autor:

Błażej Kusztelski

Data:

21.03.1995

Realizacje repertuarowe