Takiego Gombrowicza nie znaliśmy: nareszcie kostyczny głosiciel prawd ekstrawaganckich nabrał teatralnego ciała. Wrocławskie przedstawienie "Ślubu" w reżyserii i scenografii Jerzego Grzegorzewskiego jest rzadkim na naszych scenach przykładem twórczej oryginalności, wynikającej z pokrewieństwa wyobraźni. Forma spektaklu nie jest tu przypadkowym przebraniem myśli, ale jej rzeczywistą postacią. Światło, sens słów, ruch, tempo działań, koloryt kostiumów, kształty przedmiotów równocześnie budują teatralne znaczenie całości. Nieprzypadkowo Gombrowicz umieścił Henryka we śnie; dziwność jest naturalnością snu. Biegnąc we śnie stoimy w miejscu, nasze "ja" nie ma granic, zmieniając co chwilę postać razem z otaczającym światem. Każde dziwactwo formy odnajduje we śnie swój naturalny pejzaż - znamy to z Szekspira, Calderona, z filmów Felliniego i Bunuela. "Ślub" Grzegorzewskiego rozwija się jak sen - obraz przenika w obraz w zwolnionym rytmie, p
Tytuł oryginalny
"Ślub" jak sen
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Literackie Nr 7