"Wesele Figara" w reż. Katarzyny Raduszyńskiej w Nowym Teatrze w Słupsku. Pisze Beata Beige w serwisie Studnia.net.pl
Zaczyna się brawurowo i zupełnie nietypowo - jak na przedwyborczym wiecu, jakbyśmy za chwilę nie na weselu, ale na ulicznych barykadach mieli wylądować: "Kto jest niezadowolony ze swojego życia? Chcecie je zmienić? To rewolucje zmieniają życie, z którego jesteście niezadowoleni!!" - wykrzykują na zmianę Zuzanna i Figaro. Początek dotyczy prawa pierwszej nocy - symbolizującego niesprawiedliwość społeczną, polityczną, nierówność obyczajową, kończy nie kończy. Młodym udaje sie porwać salę - prawie wszyscy podnoszą rękę i wykrzykują, że chcą zmiany, chcą rewolucji. I już nikt nie zważa na to, że przemówienia i wykrzykiwane hasła są jakimś bełkotem, że rewolucje - francuska, październikowa, obyczajowa, aksamitna przywoływane są o to, by uwznioślić prywatny gest buntu Figara i Zuzi ale już za późno, widownia chce rewolucji i dostanie ją. Czyż wesele nie jest rewolucją - może i małą, może prywatną, rodzinną, ale diametralną z