Rozmowa z Arturem Barcisiem
- W "Mein Kampf" George'a Taboriego gra pan rolę młodego Hitlera. To chyba szczególnie przeżycie? - Trudność jest piekielna. Gram wprawdzie nie tyle Hitlera, tego Hitlera, którego znamy z historii i z karykatury, ale prawdziwego człowieka, młodego chłopaka, który żyje w nędzy w Wiedniu. Próbuje się dostać na Akademię Sztuk Pięknych bez sukcesu i nie bardzo wie, co ze swoim życiem zrobić, - Akcja toczy się w latach 1906-7, kiedy Hitler był jeszcze nikim. Mieszka w przytułku dla ubogich i tam go poznajemy. Wiemy tyle, że nazywa się Adolf Hitler. I wcale nie wygląda groźnie... - Różnie wygląda: jest histeryczny, zakompleksiony, kabotyński, zarozumiały, słaby, mocny,.. Natomiast ja, odtwarzając tę postać, mam cały czas świadomość, że wszyscy wiedzą, kim był Adolf Hitler. Wszystko, to, co gramy w tej sztuce, opiera się również na tej wiedzy, jaką widz już posiada, choć sama akcja dotyczy epizodów najmniej znanych, kiedy jeszcze nie było