EN

19.04.2010 Wersja do druku

Znaj miarę, teatrze

Zamiast wdawać się w myśli o niechcianej misji adwokackiej, w jaką ubierali mnie "przekrojowi" polemiści, powiem po prostu tak: jeśli w swojej pisaninie podejmuję się czyjejś obrony, to nade wszystko teatru, który zna miarę. Który umie sobie cenić to, że jest aż teatrem, zarazem jednak wie, że jest tylko teatrem - Jacek Sieradzki podsumowuje dyskusję, którą wywołał w "Przekroju".

Kilka tygodni temu ukazał się w "Przekroju" mój "Pamflecik na zadowolonych" napisany na początku roku w reakcji na rozmaite podsumowania zeszłego roku w teatrze. Z ich tonu wynikało, mówiąc w największym skrócie, że "między nami dobrze jest": teatr ma się świetnie, odnosi sukcesy na świecie, widzowie walą drzwiami i oknami, tylko dotacje są za małe, i jakby dosypać pieniędzy, zapanowałaby pełnia szczęścia. Replikowałem, że obrazek, mówiąc znów najprościej, jest dużo mniej idylliczny. Że zasięg oddziaływania teatru awangardowego, eksperymentującego, jest z przyjętego założenia niewielki, a w praktyce kuriozalnie wąski; że koryfeusze młodego teatru mają skłonność do narcyzmu, pieszczenia swego ja na scenie i dbania bardziej o poklask rowieśnych teoretyków niż o rzeczywiste porozumienie z widzem. Że prowadzi to do oddawania całych połaci terytorium we władanie rozrywkowej szmirze, która rośnie w siłę (bo to tam mnoży się frekwencja

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Znaj miarę, teatrze

Źródło:

Materiał nadesłany

Przekrój nr 16/20.04

Autor:

Jacek Sieradzki

Data:

19.04.2010