Jerzy Grzegorzewski, wielki wizjoner teatru, podsumował tym spektaklem swoją przygodę z twórczością Witkacego. Wyreżyserował go w 1992 roku, telewizyjną wersję zarejestrowano sześć lat później. Żadna rejestracja telewizyjna nie jest w stanie oddać rozmachu plastycznych wizji Jerzego Grzegorzewskiego. Na szklanym ekranie tracą one swą wielowymiarowość. Ale nawet na małym ekranie mogą być frapujące. Tak jest właśnie ze spektaklem "Tak zwana ludzkość w obłędzie". Mając w pamięci wcześniejszą przygodę z twórczością Stanisława Ignacego Witkiewicza: "Demoniczny nadkabaret", "Szewców" oraz "Onych" wybitny reżyser podjął się próby rekonstrukcji ostatniej, zaginionej sztuki tego autora. Witkacy zaproponował tytuł, pozostawił też kilka dat dotyczących powstania sztuki. Spektakl powstał więc z przeczuć i, jak zwykle, wielkiej wyobraźni reżysera. Grzegorzewski wykorzystał fragmenty "Onych" i "Szewców" które uzupełnił fragmentami "Nienasy
Tytuł oryginalny
Witkacy i widma katastrofy
Źródło:
Materiał nadesłany
Rzeczpospolita nr 243