EN

15.02.1992 Wersja do druku

Janda pali i... pali

Kiedy chodzi o przyszłość rodzinnego majątku szacowanego na ponad 180 milionów dolarów i 23 tys. akrów najżyźniejszej ziemi, wówczas jest prawie pewne, że w rodzinie musi dojść do ujawnienia różnicy zdań. Znamy to z wielu przykładów oraz z... "Dynastii". W takim sensie przypomniana przez Andrzeja Rozhina "Kotka na rozpalonym blaszanym dachu" Tennessee Williamaa nie jest żadnym odkryciem czy repertuarową rewelacją. Ale nie o to w najnowszym przedstawienia Teatru Powszechnego chodziło. Twórcy spektaklu mieli zapewne inne cele. Chodziło o zrobienie takiego teatru, o którym można by powiedzieć, że jest w nim tak "jak w życiu". Psychologiczna prawda postaci, naturalistyczna niemal gra aktorska, brutalność językowa, prawdopodobieństwo sytuacji, zgodność dramaturgii teatralnej z dramaturgią życia. Osobiście nie przepadam za tego typu teatrem, czy taką konwencją sztuki, ale być może spotyka się ona z większym zrozumieniem publiczności. A jej faktyc

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Janda pali i... pali

Źródło:

Materiał nadesłany

Trybuna nr 39

Autor:

Andrzej Lis

Data:

15.02.1992

Realizacje repertuarowe