Szmer podziwu przebiega widownię w chwili uniesienia kurtyny: scenografię opracowano z iście kobiecą troską o realizm szczegółu. Przestronne, jasne wnętrze wypełniają eleganckie i sprzęty - tu bukiet kwiatów, tam niedbale rzucony słomkowy kapelusz, w boczną kieszeń fotela ktoś wetknął kilka ilustrowanych magazynów. Prawdziwa jest nawet wanna z najprawdziwszą wodą i pianą. Pławi się w niej Brick - Piotr Machalica. Tymczasem Krystyna Janda w roli jego żony, Margaret, krąży po pokoju niczym lampart zamknięty w klatce. Wydaje się równocześnie agresywna, brutalna i - chorobliwie znerwicowana. W długim monologu opowiada o konfliktach, które będą przedmiotem akcji dramatu: o rozkładzie swojego pożycia z Brickiem, o bliskiej śmierci jego ojca, bogatego plantatora (Henryk Machalica) i rodzinnych napięciach związanych z treścią testamentu. Podczas tego monologu wypala jednego papierosa za drugim, kilkakrotnie przebiera się w wytworne toalety, demonstr
Tytuł oryginalny
W konwencji realistycznej
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wyborcza nr 41