Uwielbiam Krystynę Jandę. Od chwili, gdy ją pierwszy raz zobaczyłem w "Człowieku z marmuru": gwałtowną, nadpobudliwą, zaciętą, pełną naiwności i bezceremonialnych zachowań. Z handlowego punktu widzenia obsadzenie Jandy w roli Margaret z "Kotki na rozpalonym blaszanym dachu" Tennessee'a Williamsa sukces zapewnia murowany. Jej pojawienie się na deskach warszawskiego Teatru Powszechnego gwarantuje najlepszy zestaw gości na premierze i prasowe zachwyty krytyki. Krystyna Janda jest wcieleleniem temperamentu. Nikt nie umie tak jak ona kląć na scenie. Nikt tak jak ona nie potrafi demonstrować swego ciała. Ta, aktorka rozsadza ramy. Roznosi scenę. Wyskakuje z ekranu. I choć ciągłl nie dojrzała do klasycznego repertuaru, choć właściwie obca jej jest poezja, odniesie sukces w każdej teatralnej roli. Fenomen Jandy pomaga zrozumieć, na czym polegała dziewiętnastowieczna, tak zwana epoka gwiazd teatralnych. Ano na tym, że przychodziło się doń nie po to, by o
Tytuł oryginalny
Nowa epoka gwiazd
Źródło:
Materiał nadesłany
Nowy Świat