EN

16.02.2005 Wersja do druku

Po co Hamletowi komórka?

Przez długie lata proporcje pomiędzy repertuarem klasycznym a współczesnym w teatrach zwichnięte były na korzyść tego pierwszego. W czasach PRL klasyka była rezerwuarem aluzji politycznych. Jak dziś polski teatr próbuje mówić o współczesności w kostiumie klasyki? I po co mu w ogóle ten kostium? - pyta Jacek Sieradzki.

O klasyce w teatrze słyszy się dziś zazwyczaj wtedy, gdy zgnębiona nauczycielka pyta w liście do redakcji, jak ma wytłumaczyć młodzieży, że dziwna inscenizacja nijak nie ma się do znanego jej z lektury pierwowzoru. Albo gdy wybucha awantura wokół Hamleta bez majtek, albo gdy krytycy kłócą się o swoich faworytów. Wizje zawarte w inscenizacjach rzadko budzą spór. Fakt, że najczęściej nie ma się o co bić. Może właśnie dlatego, że anteny opinii publicznej nakierowane są jedynie na skandal? Przez długie lata proporcje pomiędzy repertuarem klasycznym a współczesnym w teatrach zwichnięte były na korzyść tego pierwszego. Za komuny grało się więcej rzeczy starych niż nowych z tysiąca powodów: cenzuralnych (nowe to zawsze niepewne), finansowych (nie wszystkie sztuki zachodnie dało się opłacić walutą niewymienialną), wewnątrzteatralnych (zawsze poręczniej było hasać po martwych niż po żyjących autorach). Zmiana ustrojowa wyrównała prop

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Po co Hamletowi komórka?

Źródło:

Materiał nadesłany

Polityka Nr 7/19.02.05

Autor:

Jacek Sieradzki

Data:

16.02.2005