Wszystko się starzeje. Drogi i robi naiwne. Ale nic się tak nie starzeje, jak awangarda. Zagrano wczoraj na Rzeszowskich Spotkaniach Teatralnych "Kram Karoliny" - sztukę z lat trzydziestych, wówczas światoburczą - dziś zblakłą jak kukły, gdy postoją na listopadowej plusze. Kogo mogą dziś bulwersować te krwiożercze apetyty Pameli, która żeby przespać się z mężczyzną, wymaga od nie go "najperfidniejszej zbrodni"? Albo dla kogo to może być odkrywcze, że zniewolony bierze odwet na gwałcicielu, bądź lepiej - że każde niewolenie rodzi anarchię, która obraca się przeciw sadystom? Albo - jak bardzo skompromitowało się hasło o wolności instynktów, która jest jedną z form bezmyślnego używania życia. Ghelderode - tajemniczy Flamand, który, zapoznany za życia, chory, umierał przez dwadzieścia lat, a umierając w ostatniej minucie wyznał, że nie dokończył dzieła - był poetą koszmaru. Koszmaru, który każdy teatr bierze sobie za punkt honoru p
Tytuł oryginalny
Listy do przyjaciela
Źródło:
Materiał nadesłany
Nowiny nr 205