EN

9.03.2002 Wersja do druku

Motylek na słoniu

Wcale nie jest pewne, czy rezygnacja ze starego (ale jarego i wciąż celnego) przekładu Juliana Tuwima była konieczna. Nieznany Aleksander Argentynowicz mocno się natrudził, uwspółcześniając, "odruszczając" i wulgaryzując "Rewizora", by uczynić go bliższym widzom Ateneum; jednak nie aluzje do przekrętów i nie język gazetowo-tramwajowy są główną atrakcją spektaklu. Jest nią - jak nieodmiennie od dziesięcioleci - sama struktura arcykomedii, celnie odczytana, zinstrumentowana i zagrana. Krzysztof Gosztyła jest w znakomitej dyspozycji. W posturze jego Horodniczego znaleźć można tyleż prowincjonalnego dostojeństwa, co odruchowego knajactwa, a jego kipiąca energia zdaje się napędzać całe miasteczko. Zderzenie tego słonia-przewodnika stada ze zwiewnym motylkiem - a Chlestakow Adama Woronowicza na chudych nóżkach i w za krótkiej koszulce sprawia wrażenie, jakby zszedł wprost z rysunkowej karykatury - daje imponujący efekt, wzmocniony jeszcze przez ustaw

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Motylek na słoniu

Źródło:

Materiał nadesłany

Polityka nr 10

Autor:

js

Data:

09.03.2002

Realizacje repertuarowe