Nie jest to "Rewizor" w kostiumach z epoki Gogola, może nawet wcale nie jest z Rosji albo co najwyżej także z Rosji.
Bohaterowie występują w strojach przypominających odzienia czekistów i zdeklasowanych mieszczan. Wnętrze przypomina poczekalnię dworcową, z lewej strony straszą szczątki zdewastowanej łazienki, z prawej - odrażająca komórka, zwana pokojem hotelowym. Rolę okrętu na wzburzonych falach małomiasteczkowej paniki pełni ogromna kanapa, na której najczęściej rezyduje domniemany rewizor. Nie tylko kostiumy i dekoracje odwołują się do prowincjonalnych skojarzeń wschodnio-europejskich raczej świeżej daty - przede wszystkim język. Krzysztof Zaleski (pod malowniczym pseudonimem Aleksandra Argentynowicza) przełożył "Rewizora" na nowo, odwołując się do zawiesistego języka współczesnego biurokraty, pseudointeligenta i lumpa. Dzięki temu zabiegowi język komedii nabrał drapieżności, chropowatości, gęstości, zbliżając się na wyciągnięcie ręki do naszych czasów i naszych doświadczeń z niekompetencją, arogancją i łapczywością władzy. Zalesia wyost