EN

29.10.1997 Wersja do druku

Przynajmniej umierał autentycznie

Czego spodziewali się krakowianie, którzy przyszli do Bagateli na "Prawiek i inne czasy"? Może myśleli, że będzie poetycko i "klimatycznie", jak w książce Olgi Tokarczuk. Albo, jeżeli nie znali powieści, a komplementy na jej temat słyszeli od znajomych, mieli nadzieję, że aktorzy Towarzystwa Wierszalin nie będą bez celu błąkać się po scenie.

"Prawiek jest miejscem, które leży w środku wszechświata. Gdyby przejść szybkim krokiem Prawiek z północy na południe, zabrałoby to godzinę. I tak samo ze wschodu na zachód. A jeśliby ktoś chciał obejść Prawiek naokoło, wolnym krokiem, przyglądając się wszystkiemu dokładnie i z namysłem - zajmie mu to cały dzień. Od rana do wieczora" - napisała Olga Tokarczuk. Twórcy spektaklu przeszli przez jej krainę bardzo szybkim krokiem i nie rozglądali się zbytnio wokół siebie. Początek. Kilka osób śpi w chacie. Na środku stoi trumna. Obudzeni przez starego człowieka, który okazuje się później być dziedzicem Popielskim, aktorzy wyciągają z tej przedziwnej skrzyni dziwne miejsce, dziwnych ludzi. Tak budzi się Prawiek. Pilnujące go anioły przecierają oczy i niemrawo zabierają się do dzieła. W "Prawieku" zamiast niemowląt rodzą się ikony. Niestety, piękną metaforę zamieniono w torturę - wtedy poetyka przedstawienia pada na twarz po raz pie

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Przynajmniej umierał autentycznie

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta w Krakowie nr 253

Autor:

RFK, RR

Data:

29.10.1997

Realizacje repertuarowe