Sceniczna adaptacja powieści "Prawiek i inne czasy" wystawionej przez Towarzystwo Wierszalin dokonana została w sposób prosty, lecz dość ryzykowny, polega bowiem na wyborze interesujących fragmentów, które aktorzy recytują z towarzyszeniem niezbędnych rekwizytów. Taki zamysł ma swoje plusy - słuchacze mogą delektować się potoczystym, baśniowym stylem powieści Olgi Tokarczuk. Ma jednak także minusy - spektakl bliski poetyce ilustrowanej czytanki nieuchronnie odsłania szablonowość wypreparowanego z powieści świata. Mimo to przedstawienie w reżyserii Sebastiana Majewskiego okazuje się frapujące.
Spektakl o losach rodzin Niebieskich i Boskich rozgrywa się w niezbyt wyszukanej scenerii, którą tworzą zbudowany ze skrzyń ołtarz-katafalk (?), kilka ławek oraz biegnący dookoła sceny sznur udekorowany zrolowanymi malowidłami. Te ostatnie odwija dziedzic Popielski, wygłaszając monologi o stworzeniu świata. Fragmenty mające zapewne dodawać spektaklowi filozoficznej głębi, niestety, wypadają najbardziej mętnie i schematycznie. 0 wiele ciekawiej brzmij historie mieszkańców Prawieku, mitycznej krainy rozpościerającej się gdzieś między lasem, dworem, plebanią i drogą z Taszowa do Kielc. W stylizowanych na ludowe podania przypowieściach odnajdziemy proste, uniwersalne prawdy: o narodzinach i śmierci, miłości i namiętności, głupocie i występku, lojalności i zdradzie oraz tolerancji wobec inności. Zabiegi inscenizacyjne ograniczone zostały do minimum, a ciężar budowy scenicznego świata spoczywa na aktorach, którzy lekko i bezpretensjonalnie snują w