EN

16.02.2005 Wersja do druku

Teatr Telewizji: żywy czy umarły?

Moja odpowiedź na zagrożenia Teatru TV to po prostu robić jak najlepsze spektakle, które przyciągną widzów. Bo jedynie widzowie mogą obronić Teatr TV. Jeśli ludzie w ciągu ostatnich lat przestali oglądać spektakle, to jest to nasza wina - twórców. O swój byt walczy polskie kino i teatr, Teatr TV też musi taką walkę podjąć, ale nie wygra jej pustosłowiem - mówi Łukasz Barczyk w dyskusji o Teatrze Telewizji.

Aleksandra Rembowska: Czy Panowie oglądają Teatr Telewizji? Jerzy Koenig: Kiedyś więcej czasu spędzałem przed ekranem, no ale była to moja praca. Każde przedstawienie oglądałem przynajmniej dwa razy: podczas kolaudacji przyjmującej (albo nie) nowy tytuł do emisji, i potem, gdy było już na ekranie - razem z naszymi widzami. Jeżeli oni cierpią, to niech ja cierpię z nimi, jeżeli to ich cieszy, niech i mnie cieszy. Nie dla siebie robimy spektakle, takimi grafomanami nie byliśmy. Dziś mam więcej czasu na co innego. Czy wszystko oglądam? Czy każdy teatr potrafię zdzierżyć do końca? Nie muszę, więc nie zdzierżam. Proszę o wyrozumiałość. To nie zawsze moja wina. Łukasz Barczyk: Ja włączam telewizor w czasie emisji Teatru TV i albo oglądam to, co jest pokazywane, albo telewizor wyłączam. Paweł Konic: Kiedyś oglądałem regularnie, później sporadycznie. Ale nigdy tego przyzwyczajenia nie porzuciłem. Za co odpowiedzialność ponoszą obecni tu, a tak�

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Teatr Telewizji: żywy czy umarły?

Źródło:

Materiał nadesłany

Teatr nr 10/2004

Wątki tematyczne