Doprawdy, Krystian Lupa nie liczy się z nikim i niczym. Nie dość, że akcję dramatu Wyspiańskiego przeniósł z antyku we współczesność, nie dość, że przebrał greckich bohaterów w stroje z filmu "Ucieczka z Nowego Jorku", to jeszcze wykazał całkowity brak szacunku dla świętego słowa poetyckiego, zaniedbując akcenty i średniówki. Tymczasem "Powrót Odysa" w Dramatycznym, choć w wielu miejscach zmieniono tekst dramatu, jest zapewne bliższy oryginałowi niż niejedna tzw. wierna inscenizacja klasyki. Lupa po to przepuścił Wyspiańskiego przez współczesne kino, subkultury i wieloetniczność, aby dojść do sedna, którym w tragedii Wyspiańskiego jest śmierć. Cały spektakl wywiedziony jest z jednej myśli: że powrotu do Itaki nie ma. To, do czego wraca Odys, nie jest wyspą szczęśliwą, ale ruiną. Neoklasycy wmówili nam, że Grecja to kraj zamieszkany przez marmurowe posągi, oświetlony południowym słońcem, jasny i czysty. Żadnej z tych rzeczy ni
Tytuł oryginalny
Nie ma Itaki - jest samotny Odys
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wyborcza nr 50