EN

6.03.1999 Wersja do druku

Odys nie wrócił do Itaki

Wszystkich, którzy lękają się wybrać na pierwsze warszawskie przedstawienie Krystiana Lupy, "Powrót Odysa" Stanisława Wyspiańskiego w Teatrze Dramatycznym, spieszę uspokoić. Przedstawienie wcale nie jest takie długie, jak legendarne spektakle papieża teatru "wsobnego" delektującego się scenicznym trwaniem od pięciu do sześciu godzin. "Powrót Odysa" trwa zaledwie dwie i pół godziny. Kończy się potężnym, sugestywnym obrazem łodzi Charonowej, właściwie galeonu Charona, na którego pokład usiłuje się dostać Odys. Niestety, to niemal wszystko, co można powiedzieć o walorach tego spektaklu. Reszta jest smutnym nieporozumieniem.

Dramat Wyspiańskiego przypomina palimpsest. Na homerycką osnowę, zapis powrotu bohatera spod Troi do rodzinnej Itaki, Wyspiański nałożył zmagania bohatera z klątwą rodem z tragedii greckiej, a na to jeszcze jedną warstwę modernistycznego ciążenia ku katastrofie, perspektywę eschatologiczną, fascynację śmiercią. Swego rodzaju komentarz do zabiegów Wyspiańskiego dopisał Leopold Staff w wierszu "Odys": "Każdy z nas jest Odysem, Co wraca do swej Itaki". Wedle Staffa, ale i Wyspiańskiego, los każdego człowieka jest podróżą, zdążaniem do jakiegoś celu, najczęściej do domu. Ale w wierszu Staffa pojawia się znamienna przestroga: "zawsze się dochodzi, Gdzie indziej, niż się chciało". To właśnie los Odysa z dramatu Wyspiańskiego: dochodzi, gdzie indziej niż zamierzał, jego Itaka jest już inna, jego wyobrażenia o Itace także inne, podjęty trud okazuje się daremny, a ucieczka przed rodową klątwą niemożliwa. Cierpienie i błądzenie jest nie

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Odys nie wrócił do Itaki

Źródło:

Materiał nadesłany

Trybuna nr 55

Autor:

Tomasz Miłkowski

Data:

06.03.1999

Realizacje repertuarowe