EN

8.03.2002 Wersja do druku

Smolista sierść

W finale powietrze, nie mając innego wyjścia, wolno ciemnieje. Tu nikt nie ma innego wyjścia, każdy ciemnieje, nawet stygnący trup kobiety w białej sukni. Już jest po wszystkim. Są tylko dwa ludzkie oddechy i puste miejsce po trzecim ludzkim oddechu - przepaść nie do zasypania. O świcie Rogożyn ostatecznie przekłuł serce Nastazji Filipowny, teraz mówi. Lodowato, jakby klepał wieczorny pacierz. Nóż o czwartej rano wyjęty z szuflady... ostrze na dwa werszki w lewą pierś... pół stołowej łyżki krwi... fetor gnijącego ciała... może by obłożyć całą kwiatami?... smutno będzie w kwiatach... Tyle. Na końcu zawsze zostaje tylko parę kruchych słów suchego spisu treści życia. Książę Myszkin słucha, czasem spyta o jakiś detal. On już wie, że porannego noża i tej nocy po porannym nożu - nie udźwignie. A później jeszcze tylko Rogożyna lodowaty rechot na wspomnienie Nastazji, ongiś lejącej w pysk pewnego oficera - i koniec. Wolno ciemniejące pow

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Smolista sierść

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Polski nr 57

Autor:

Paweł Głowacki

Data:

08.03.2002

Realizacje repertuarowe